Bohema na szlaku, czyli trasa "pod upadłym intelektualistą".
Czasy, kiedy płoche studentki przemykały pod wschodnią pierzeją placu Żydowskiego, by dojść do jedynego w okolicy pubu, należą już bez mała do prehistorii. Teraz pubów, kawiarni i restauracji jest u nas dostatek, a ciągle powstają nowe. Wędrówka przez to jest dłuższa, ale też o wiele ciekawsza.
Wyruszając na szlak musimy się znacznie pokrzepić, jako że trasa do najłatwiejszych nie należy. Zacząć można różnie, zależnie od preferencji a pamiętać trzeba jeno o jednym: naszym współtowarzyszem winien być zmrok. Mięsożercy niedrogo osłonią śluzówkę żołądka w Czerwonym Jabłuszku na Krakowskiej, a smakosze ryb w jadłodajni Pod Złotą Rybką (róg Meiselsa i Augustiańskiej). Z kolei ci, których nawet od jajek odrzuca, powinni rozpocząć w restauracji Momo na Dietla. Tak pokrzepieni możemy rozpocząć wędrowanie.
Żelaznym punktem programu jest, topowa ongiś, Łaźnia, jeden z nielicznych lokali zlokalizowany w piwnicach. Nie jest to po prostu pub - przy odrobinie szczęścia trafić tam możemy na spektakl teatralny lub performens. Jeśli nie, to nic straconego: przy odrobinie wyobraźni sami możemy coś zorganizować, a nikt się specjalnie nie zdziwi - w końcu co drugi Krakus to performer. Stąd proponuje krótki spacerek do Propagandy, lokalu, który w Korei Południowej nie miałby racji bytu ale u nas radzi sobie całkiem nieźle. Odetchnąwszy chwilę wśród peerelowskich pamiątek przemieszczamy się na plac żydowski, który obecnie przejął rolę niegdysiejszego "trójkąta śmierci" (czyli zestawu kilku knajp w Rynku, z których wyjść o własnych siłach było nie sposób).
Na placu mamy obecnie 9 lokali (listopad 2002) a podobno to nie jest koniec. Obowiązkiem rasowego turysty jest wizyta w Alchemii, niezwykle topowej niegdyś knajpy, którą jednak powoli, acz konsekwentnie, przejmują we władanie PT Goście. Ale w dalszym ciągu warto zajrzeć na dłuższą chwilę. Wydaje Ci się, że już nadużyłeś, że skądś znasz tę twarz, ale co ON by tutaj robił? Nie, nie wydaje Ci się. :)
Jeśli już nasiąknąłeś bohemą i tytoniem do ostatniego pora na skórze czas się przejść, na szczęście niedaleko, bo tylko kilka metrów. Idąc w prawo, może trafisz na koncert w Drukarni na Kazimierzu, idąc w prawo zahaczysz o Mehanoffa, przedziwnego klubu, gdzie nawet toalety są mroczne. Jeśli podobał ci się film "W paszczy szaleństwa" to trafiłeś we właściwe miejsce.
Z odpowiednio mroczną duszą powinieneś zrobić sobie krótki spacer. Przez Izaaka i (nomen omen) Ciemną dojdziesz na Szeroką, drugie knajpiane zagłębie Kazimierza - to bardziej turystyczne. Na pewno z przyjemnością odpoczniesz przy smakowitym pilsnerku w Ptaszylu, przemiłym, niewielkim pubie, położnym pośrodku lokalowego pandemonium. Tam może uda Ci się rozstrzygnąć kwestię, czy iść już do łóżeczka, czy też może jednak nie... Tuszę, że w dalszym ciągu wrażeń Ci niedostatek.
|
|
Nie myśl więc za długo tylko maszeruj ponownie, może tym razem przez Józefa, w stronę Placu. Zajdź do Kolanka, może usmażą Ci naleśniki. A potem... Potem już tylko Singer, najstarszy i niezmiennie uroczy nocą pub, w którym wiele wydarzyć się może, a czas płynie inaczej. Gdzie niezależnie od pory, masz wrażenie, że jest druga w nocy. Dopiero albo już. A może jest? :) Przytul się do maszyny lub baru i zobacz co się stanie. Może zatańczysz, może wpadniesz na pomysł nowej książki?
Ale pamiętaj: pod żadnym pozorem nie patrz na zegarek!
Jeśli jestem prawdziwym nocnym wędrownikiem, kiedy wyjdziesz otwarte już będą niedalekie Kolory. Wpadnij więc, przed długą drogą do domu, na poranną kawę o croissanta.
Ciężko, prawda? :) ale czy nie można się zgodzić ze stwierdzeniem (cytat niedokładny): Kiedy piję spada mi współczynnik IQ. Często poniżej setki. Czyż może być lepszy relaks dla intelektualisty?
m.in
|