Kazimierz.com
Dziś jest
Podyskutuj na
Facebooku

























Kazimierz.com  >   Artykuły  >  Meliny Kazimierskie i nie tylko

Dziś być może trudno w to uwierzyć ale w czasach słusznie minionego ustroju, przez wiele lat alkohol - a zwłaszcza jego mocniejsza odmiana, czyli wódka - to był towar niemalże polityczny, erzac zastępujący inne, nieosiągalne dla szarego obywatela dobra materialne. W sklepach mogło brakować wszystkiego: mydła, zegarków, pończoch, masła, szynki ale wydawało się, że wódki nigdy nie zabraknie - dbał o to rząd i przewodnia siła narodu, czyli PZPR. Jednakże na początku lat osiemdziesiątych, kiedy już wszystko było na kartki, w sklepach brakło także wódki i wprowadzono reglamentację również na ten towar.
W czasach przed- i po- kartkowych, dla zachowania pozorów walki z pijaństwem i alkoholizmem, władza ludu pracującego miast i wsi wprowadzała różne utrudnienia w dystrybucji alkoholu. Ograniczano zatem ilość sklepów sprzedających alkohol, były one otwarte tylko do godziny 19. Na Kazimierzu było tylko kilka sklepów z wódką: przy ul. Miodowej (obok dzisiejszego szmateksu), w delikatesach przy Krakowskiej oraz na rogu Krakowskiej i Węgłowej. W sklepie przy ul. Miodowej byłem kiedyś świadkiem jak stojący w kolejce tuż przede mną jegomość z twarzą mocno oczytaną, rzucił lekko zachrypniętym zamówienie: "Młodzieżowy proszę!". Była to jak się okazało funkcjonująca wśród ludu nazwa sprzedawanego wówczas rozwodnionego spirytusu o mocy 70%. W ramach walki z alkoholizmem wódki nie sprzedawano (ani nie podawano w knajpach) w dniach takich szopek państwowych jak: wybory, święto narodowe, dni wypłat, soboty, itp. Była to strategia samobójcza, ponieważ budżet komunistycznego państwa (podobnie jak teraz, tylko w stopniu jeszcze bardziej karykaturalnym) składał się w znacznej większości z podatków jakimi obłożony był: alkohol, benzyna oraz dostępne jedynie na talony czy inne asygnaty samochody. Jest przeto rzeczą oczywistą, iż najlepszym interesem dla takiego państwa był pijany kierowca złapany na gorącym uczynku przez tak zwane organa MO. Niestety, zamiast okazać delikwentowi należny szacunek, władza karała dobroczyńcę karą grzywny przed "kolegium urzekającym" a niejednokrotnie jeszcze, dodatkowo, jeśli nie posiadał biedak odpowiednich znajomości, zabierano mu na czas jakiś prawo jazdy.
Wszystkie ograniczenia w dystrybucji alkoholu wprowadzane przez władzę byłyby może skuteczne w kraju takim jak Niemcy czy Dania. Wprowadzanie ich w Polsce budziło tylko uśmiech politowania rodaków i nakręcało interes nielegalnym handlarzom zwanym wówczas meliniarzami. Na melinie - z odpowiednią marżą - alkohol można było kupić o każdej porze dnia i nocy. Niektóre z nich były słabiej inne mocniej zakonspirowane i do tych ostatnich wstęp mieli tylko wtajemniczeni. Duża ilość takich oaz dla amatorów spragnionych mocnych trunków znajdowała się oczywiście także na Kazimierzu. Dorabiali w ten sposób do skromnych pensji emeryci, dozorcy i ludzie bez stałego zajęcia zwani dziś bezrobotnymi.
Z czasów gdy mieszkałem przy ul. Wąskiej, naprzeciwko dzisiejszego VI LO, pamiętam, że wielokrotnie korzystałem z pomocy dozorcy naszej kamienicy, gdy w środku nocy brakło alkoholu, bądź to z powodu nieoczekiwanej wizyty gości bądź też kiedy tak ważną sprawę zaopatrzenia barku pozostawiłem lekkomyślnie w gestii koleżanki małżonki.
Później przez wiele lat mieszkałem w starej kamienicy przy ul. Augustiańskiej i tam także w potrzebie nocą ganiałem na Wąską, dopóki zupełnie przypadkowo nie dowiedziałem się, że melinę mam tuż pod nosem, u sąsiadki na tym samym piętrze. Była to duża wygoda, tym bardziej, że ta pani miała wyjątkowo bogaty asortyment towarów, wykazywała jednak daleko idącą ostrożność i obsługiwała jedynie osoby znajome lub przez znajomych polecone. Jeden z moich kolegów, mieszkający w pobliżu, dowiedziawszy się o tej melinie poprosił mnie o wprowadzenie. Kolega jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, charakteryzował się dość nikczemnym wzrostem i całkowitą łysiną. Poszedłem zatem do pani, nazwijmy ją Z. i uprzedziłem, że może się u niej zjawić, w wiadomym celu mój przyjaciel. "Na imię ma Czesław, powoła się na mnie i pozna go pani od razu, to taki wysoki brunet". Kolega rzeczywiście się zjawił i oboje dobrze się uśmiali z podanego przeze mnie rysopisu, transakcję oczywiście załatwili.
Te pożyteczne inicjatywy obywateli biorących sprawy we własne ręce zmarły śmiercią naturalną wraz z liberalizacją handlu. Ale też nie do końca, bo w dzisiejszych czasach funkcjonują podobno meliny z tanim alkoholem przemycanym zza wschodniej granicy. Jakżeż trzeba być zdesperowanym lub na jakim głodzie aby zaryzykować konsumpcję takiego specyjału.

Krzychut




Blog

Posłuchaj mp3

Karol


Serwisy specjalne

 

 

 

 

 

 

Jerzy Panek

Nasze miasto, tamte czasy

Kazimierska architektura w malarstwie

Kazimierz Machowina

Artykuły (archiwum)

Bulwary pod zabudowę

Plac Nowy - jaki będzie?

Plac Wolnica - konkurs

Mój Kazimierz

Słowniczek pojęć spotykanych często na Kazimierzu

Krwawa linia

Linki

Dzielnicowi patrioci

Centrum Badań Holokaustu

Galeria Otwarta Pracownia (www.otwartapracownia.com)

Galeria Szalom (www.galeriaszalom.com)

krakoff.info (www.krakoff.info)

e-krakow (www.e-krakow.com)

Krakowskie knajpy (www.knajpy.krakow.pl)

Galeria Raven (www.raven.krakow.pl)


:: cofnij :: do góry ::
(c) 2002-2004 by Stowarzyszenie Twórców Kazimierz.com
Stronę zaprogramowali
mtq & mikolaj
Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów z witryny bez zgody autorów zabronione