"Kwartał Świętego Wawrzyńca-rewaloryzacja konserwatorska i rewitalizacja zabytkowego obszaru dawnej zajezdni tramwajowej dla utworzenia centrum kulturowego w dzielnicy Kazimierz" - taką, nieco przydługą nazwę nosi projekt złożony przez Urząd Miasta w ramach Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego Województwa Małopolskiego na lata 2004-2006 (w skrócie PORRWM). Program ten będzie finansowany ze środków Unii Europejskiej 16 grudnia 2003 podczas konferencji podsumowującej aktualny stan prac nad PORRWM, ogłoszono listę wniosków zakwalifikowanych wstępnie do finansowania w ramach tegoż programu. Są to głównie projekty inwestycyjne. Jak stwierdził marszałek Janusz Sepioł brakuje wniosków związanych z rewitalizacją i przekształceniem terenów poprzemysłowych. Nabór projektów proponowanych do finansowania z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej zakończył się 30 września. Pierwszą selekcję przeprowadzono kierując się stopniem przygotowania projektów do realizacji. Na finansowanie raczej nie mogą liczyć projekty, które nie posiadają pozwolenia na budowę. Wśród zakwalifikowanych znalazły się cztery projekty złożone przez Gminę Kraków - w tym tylko jeden dotyczący Kazimierza - Kwartał Świętego Wawrzyńca.
Muzeum Inżynierii Miejskiej (bo to właśnie ów Kwartał Świętego Wawrzyńca), zostało powołane do życia uchwałą Rady Miasta Krakowa w 1998 roku jako gminna instytucja kultury. Uchwała Zarządu miasta Krakowa z czerwca 2001 roku nadała mu status Muzeum Inżynierii Miejskiej. Kwartał wyznaczony ulicami: Starowiślną, Podgórską, Gazową i św. Wawrzyńca jest XIX- wiecznym kompleksem przemysłowym, w skład którego wchodziły: zespół zajezdni tramwajowych (wielokrotnie przekształcany i rozbudowywany) oraz gazownia miejska i elektrownia. Szczegółowy opis jest w naszym dziale zabytki oraz na stronie Muzeum Inżynierii http://www.mimk.com.pl/mimk/stale/ekspo.htm.
Zespół budynków zajezdni wpisany jest do rejestru zabytków. Jego rewaloryzacja, prowadzona jest od 1988 roku, a od 1996 finansowana przez Narodowy Fundusz Rewaloryzacji Zabytków Krakowa oraz Gminę Kraków. Unijne pieniądze mogły być dużą szansą dla kompleksu. Mogły. Bo choć projekt pojawił się na wstępnej, grudniowej liście rankingowej, to wiele wskazuje na to, że na tym etapie przygotowań ten jedyny miejski projekt dotyczący Kazimierza nie kwalifikuje się do finansowania z funduszy strukturalnych UE. Wakacyjne zmagania o pieniądze dla dzielnicy nie wyglądały zresztą najlepiej. Jako że termin złożenia projektów w Urzędzie Marszałkowskim nieubłaganie się zbliżał, Urząd Miasta w wielkim pośpiechu przystąpił do opracowywania tychże. Lato miało się końcowi, większość urzędników na urlopach. Ci, którzy byli w pracy nie byli zachwyceni dodatkową pracą w środku upalnego sezonu - praca postępowała przy wydatnej pomocy wolontariuszy - jedynych osób, którym tak naprawdę zależało na zdobyciu unijnych pieniędzy dla dzielnicy. W każdym razie efektem pośpiechu było ogłoszenie jesienią przez tzw. służby marszałkowskie, że projekty dla Kazimierza są opracowane zbyt słabo, aby mogły liczyć na finansowanie. Termin składania projektów finalnie przedłużono do 30 września i rozpoczęło się oczekiwanie. Efekty letnich zapowiedzi i przygotowań Urzędu Miasta właśnie widzimy.
Jeden, jedyny "miejski" projekt nie posiada stosownej dokumentacji. Co prawda lista projektów nie jest jeszcze ostateczna. Przejdą one selekcję i ostateczny nabór ogłoszony zostanie w maju 2004. Jednak do końca lutego w Urzędzie Marszałkowskim powinna znaleźć się pełna dokumentacja wymagana dla projektów, w tym pozwolenia na budowę. I tu pojawia się problem.
Projekt MIM obejmuje następujące budynki:
-kompleks hal "D" - pełna rewaloryzacja i adaptacja na cele muzealne
-hala "F" - rewaloryzacja i adaptacja na zajezdnię czynnego jeszcze zabytkowego taboru
-hala "E" - rewaloryzacja i adaptacja na sale ekspozycyjne
-budynki "B", "C" i "J" - rewaloryzacja i adaptacja na pracownie muzealne oraz pracownie i biura dla podmiotów tzw. "przemysłu kulturowego"
-odbudowę układu torowego na odcinku Wawrzyńca - Dajwór
-rewaloryzację placów manewrowych oraz założenie parkingu przy ul. Św. Wawrzyńca
Należy dodać, że stan budynków C, D, F, i J jest zły, a budynku E bardzo zły.
Pełny projekt techniczny oraz pozwolenie na budowę posiada wyłącznie hala "D". Tu też prowadzone są aktualnie prace rewaloryzacyjne. W tej sytuacji uzyskanie funduszy strukturalnych nie wydaje się możliwe. Dlaczego więc zwlekano z przygotowaniem projektów? Fundusze pochodzące z Unii nie finansują projektów w 100 proc. - wymagają one wyłożenia pieniędzy z budżetu miasta. I tu Miasto jako właściciel Muzeum powinno podjąć decyzję o sfinansowaniu prac projektowych, które z kolei są podstawą do studium wykonalności przedsięwzięcia oraz pozwolenia na budowę, bez których to opracowań nie można marzyć o unijnych pieniądzach. Finansowanie owo, jak wynika z wypowiedzi przedstawicieli władz miasta, odbędzie się w ten sposób, że miasto zaciągnie kredyt. Faktem jednak jest, że miasto balansuje na granicy dopuszczalnego prawem zadłużenia. Sprawę komplikuje także konieczność zmiany niektórych przepisów i dostosowania ich do przepisów unijnych. Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że o pieniądzach na tzw. miejskie inwestycje należało pomyśleć wcześniej. Faktem jest, że wiele z wniosków inwestycyjnych złożonych w ramach PORRWM nie posiadało dokumentacji lub/i pozwolenia na budowę
Sięgnięcie po unijne pieniądze okazało się zbyt trudne. Tym bardziej rażą dysproporcje pomiędzy letnimi deklaracjami, pustosłowiem prasowych wywiadów a - no właśnie, czym? - brakiem kwalifikacji? niechęcią do pracy? Od wielu lat kolejne władze naszego miasta szukają - bezskutecznie - "klucza" do Kazimierza, sposobu na ożywienie tej, rzeczywiście specyficznej, dzielnicy. Jak dotychczas najskuteczniej ożywili ją prywatni inwestorzy.
|
|
Muzeum pomyślane jest jako muzeum nauki i techniki. Placówka od początku swego istnienia gromadzi i pokazuje zabytki industrialne. Zespół zajezdni, wpisany do rejestru zabytków jest jedynym w Polsce i jednym z nielicznych w Europie zachowanym kompletnie, z wszystkimi funkcjami kompleksem komunikacyjnym.
Nadmienić należy, że posiada całkiem spora grupę zwolenników i lobbystów - niestety bez pieniędzy. W chwili obecnej Muzeum przyjmuje do siebie i gromadzi wyposażenie zakładów (głównie prywatnych) zanikających branż, jak: drukarstwo, cyzelerstwo, srebrnictwo. Jest w stałym kontakcie z rzemieślnikami potrafiącymi jeszcze obsługiwać zabytkowe już maszyny. Kontynuacją tej działalności miało być przeznaczenie budynku "E" na sale ekspozycyjne i prezentacje związane z rzemiosłem i przemysłem. Dla tych, co z nostalgią i sentymentem wspominają dawny Kazimierz (a właściwie do tego sprowadza się większość debat na temat dzielnicy) oraz tych, którzy proponują ożywienie tradycyjnego rzemiosła - byłby to pomysł interesujący.
Z ciekawszych propozycji na uwagę zasługują pracownie konserwatorskie otwarte dla publiczności (konserwacja zabytków motoryzacji). Kiermasze, targi techniki, dawnej motoryzacji, odbiorników radiowych i płyt - jednym słowem, nie szwarc-mydło, ale tematyczne targi staroci i starych części. Stare motocykle i samochody. Wszystkie te targi miałyby mieć charakter regularny, podobnie jak interaktywne wystawy. Obiekty mogłyby przejąć funkcje edukacyjno - społeczne. Festiwal nauki i techniki we współpracy z krakowskimi uczelniami- umiejscowiony na bulwarach wiślanych ożywiłby je i być może byłaby to udana próba "odwrócenia" miasta ku rzece. Zyskałby Plac Wolnica - dziś dość smętne miejsce, będące naturalnym przedłużeniem zespołu obiektów MIM.
Projekt zyskiwał poparcie lokalnych (i nie tylko) środowisk, rodził nadzieję na stworzenie na Kazimierzu centrum aktywności lokalnej. Pojawiły się nawet takie propozycje jak utworzenie tu Centrum Polskiej Piosenki - z przechowywaniem i udostępnianiem płyt, opieką nad zbiorami. Nie byłoby problemu z wynajęciem pomieszczeń na ekspozycję sztuki współczesnej. Nie ulega wątpliwości, że realizacja projektu byłaby szansą dla Kazimierza. Szansą na rozpoczęcie rewitalizacji, na zmianę wizerunku dzielnicy, sposobem na jej promocję, wreszcie na stworzenie ośrodka ogniskującego ludzi aktywnych i będącego w stanie oddziaływać na całą dzielnicę. Ale prawdopodobnie nie będzie. Podsumujmy więc urzędnicze działania Miasta.
Wizję dzielnicy przedstawia każdy chętnie i gdzie się da. Wszystkie te wizje mają to do siebie, że albo są wspomnieniami z dzieciństwa na Kazimierzu i nostalgicznym westchnieniem, że przeminęło (tu dzielnica jawi się jako kraina szczęśliwości, czego niestety nie potwierdzają źródła historyczne), albo wyobrażeniem, jak powinno być, bez troski o wskazanie drogi i środków. Pomysłu i programu na Kazimierz Miasto nie ma. Pieniędzy również. Promocja dzielnicy jest żadna. Bo kto miałby się nią zajmować, skoro władze miasta ciągle dyskutują o promocji Krakowa i dalej nie mogą się zdecydować: tradycja czy nowoczesność? Efektem jest zrodzony w bólach pomysł korali z chleba i ta sama od lat kapela ludowa na Rynku. Turystyka industrialna, Targi Techniki, Małopolskie Szlaki Techniki, czyli pomysły nieszablonowe mogące skutecznie promować nie tylko dzielnicę, ale całe miasto nie skłoniły do wyłożenia pieniędzy i działań pozwalających skorzystać z jedynej szansy - czyli unijnych środków. Co mamy w zamian?
Osobliwy skansen, na który goście z zagranicy patrzą ze zdumieniem. Z równym zdumieniem patrzą na naszą nikłą znajomość kultury żydowskiej ostatnich 50-ciu lat. Wszak mówimy najczęściej o Kazimierzu w kontekście mieszkających tu kiedyś Żydów. I co o nich wiemy? Nasza znajomość ich kultury zatrzymała się na latach 40. i dobrze nam z tym. Kwintesencją kultury żydowskiej są uparcie pod nos turystom podstawiane pożal się Boże podróbki menory czy chanuki na Żydzie. Na obrazach króluje stereotypowo skręcony, powiewający chałatem Żyd (proponuję Artystom żonę w takiej stylistyce sportretować i spytać, czy jej się podoba?). I nic tu nie pomogą wysiłki poszczególnych galerii, skoro i sami krakowianie traktują tę dzielnicę głównie jako XIX-wieczną scenerią do całkiem XX-wiecznego nocnego picia, skąd szybko, nim zaświta, wracają się do siebie.
Ale jest i coś całkiem współczesnego z Kazimierzem związane. Współczesne nosi dumną nazwę "Galeria Kazimierz" i mieści się... na Grzegórzkach. Oto jak promuje ją inwestor - warszawska firma GTC: "Kraków to miasto magiczne. Urzeka swym pięknem, historią oraz wyjątkową aurą. Wśród zabytkowych ulic legendarnego Kazimierza, w samym sercu Krakowa powstaje nowoczesne centrum handlowo-rozrywkowe Galeria Kazimierz". Kraków nie wie jak skorzystać z trendowej dzielnicy, ale wie kto inny. Drobiazgiem zupełnym jest już fakt, że jak tłumaczy inwestor "centrum handlowe nawiązuje do architektury krakowskiego Kazimierza". Nie wyjaśnia tylko co znaczy owo nawiązanie - do Synagog, Kościoła, kamienic, hangarów Muzeum czy może knajpy o wiele mówiącej nazwie "Lufa"? Mamy tu i odwrócenie miasta ku rzece i marketingowy bełkot i nieznajomość Krakowa kompletną. W uroczystym wmurowaniu kamienia węgielnego uczestniczyły jesienią władze miasta z Prezydentem na czele. I tak to warszawiacy załatwili nam "promocję" Kazimierza - nie oglądając się na ten stary, historyczny, budują właśnie na Grzegórzkach całkiem nowy. Ku zadowoleniu władz naszego miasta, które jeśli chodzi o promocję, dalej jest na etapie dyskusji - tradycja czy nowoczesność. Problem rozwiązał się sam. Przynajmniej, jeśli chodzi o Kazimierz.
Prace Jana Skąpskiego
013y, styczeń 2004
|