|
|
Kazimierz.com >
Artykuły > Gazeta Wyborcza
No i przecież ten cesarz Józef
KAZIMIERZ: czterdzieści cztery numery rozmaitości
Katolicy myślą, że ulica Józefa to pamiątka po świętym Józefie. Żydzi, że po rabinie Józefie, a Austriacy, że po cesarzu Józefie II, który kiedyś nocował w domu pod numerem dwudziestym.
Profesor Majer Bałaban w swoim "Przewodniku po żydowskich zabytkach Krakowa", wydanym w Krakowie w 1935 roku, pisze o ulicy Józefa: "Miała różne nazwy w ciągu dziejów; zwała się ulicą Sukienników (...), Żydowska, Szeroka itp." O pobycie cesarza Józefa II na Kazimierzu profesor Bałaban mówi niewiele. Zaznacza tylko, że obecna nazwa ulicy została jej nadana na cześć monarchy.
Cesarz już nie pomoże
W sklepie z farbami, lakierami, kitem, bejcami, emulsjami i kredą nie znają przewodnika profesora Bałabana. Sklep ma już "ze dwadzieścia lat". Mieści się pod numerem dwudziestym, w "kamienicy cesarskiej". Na kilkunastu metrach kwadratowych jest wszystko, co potrzebne do remontu mieszkania.
Właścicielka sklepu jest zdziwiona wiadomością o cesarzu Józefie II: - Naprawdę tu spał? Coś takiego. Ale teraz na nic mi to, ja sklep zamykam, bo interes upada. Cesarz mi nie pomoże.
O Józefie II słyszał za to pan Andrzej, który pod jedenastym ma Cafe Bar "Saba". Pan Andrzej w ogóle dużo wie. Przy ul. Józefa mieszka od urodzenia. Najpierw mieszkał pod jedenastym, ale później się przeniósł, bo "straszne tam były warunki".
Numery jedenasty i dziewiąty są połączone. Kiedyś - jak pisze Bałaban - była tu szkoła parafialna kanoników laterańskich: - Tak, król Kazimierz Wielki sprowadził kanoników, żeby szerzyli oświatę i dał im te domy - tłumaczy pan Andrzej.
Budynki przylegają do muru kościoła Bożego Ciała. W jedenastym wciąż są małe drzwi z napisem: "kantorek dozorcy" i powyginane, zardzewiałe skrzynki pocztowe. Z niektórych wyzierają kupony totolotka.
Wpis od Cliffa Richarda
Starsi mieszkańcy spod jedenastego pamiętają, choć nie lubią jej opowiadać, historię o Matce Boskiej, która ponoć ukazała się w przełączce. Na drzwiach wejściowych obydwu bram wiszą wyblakłe obrazy Matki Boskiej Częstochowskiej. A w przełączce ktoś namalował jej podobiznę. Teraz jej już nie ma, ale kiedyś była. Przynajmniej tak twierdzą lokatorzy kamienicy. Pani Maria pamięta jak je wieszali. To był "taki odruch żywej wiary".
Pod jedenastym jest kilka sklepów. Każdy ma ładny, kolorowy szyld. Szyld pana Andrzeja nie jest duży. Ale za to krzesło i stolik czeka na klientów na zewnątrz, bo "to taka gościna". Meble przykryte są plastikowo-gumową serwetą. Cafe Bar "Saba" jest również minigalerią. Na ścianach, między doniczkami a tablicą do rzucania strzałkami, wiszą obrazy. Przeważnie artystów-amatorów.
- Byłem kiedyś w Wielkiej Brytanii - opowiada właściciel "Saby". - Pracowałem w restauracji misis Dżons. Cafe de Royal się nazywała. Robiłem u niej różne potrawy, na przykład sałatki. I ta misis Dżons miała taką galerię, więc ja też chciałem mieć taką u siebie.
Po powrocie, pan Andrzej umieścił w karcie dań "ziemniaczki po kaukasku". Robi też kawę po gruzińsku. - W ogóle to u mnie same egzotyczne i orientalne potrawy - mówi.
W jadłospisie jest jeszcze kotlet schabowy i mielony z kapustą.
- Cesarz Józef nocował tu rzeczywiście. Ale kto u mnie nie bywał... W mojej księdze pamiątkowej mam wpis od Cliffa Richarda.
Szyld baru "Saba" sąsiaduje z szyldem "Rajstopy. Duży wybór". Właścicielka sklepiku z rajstopami nie umie powiedzieć, co dawniej było w tym lokalu. Żona zduna, z warsztatu o kilka metrów dalej, też nie.
Krążyły bez krępacji
Na fasadzie kamienicy z numerem dziewiątym również są szyldy.
Krzysztof Paluch, właściciel pracowni reklam, zawodu uczył się od wuja. Wuj Władysław Kramer na ulicy Józefa oferował swoje usługi od czterdziestego drugiego roku. Obok pracowni reklam jest "Kurczak" - sklep z podrobami. Kawałek dalej sklep z "nowoczesnymi narzędziami". Czasem zagraniczni turyści dziwią się, że "tu jeszcze nosi się gwoździe w żelaznych pudłach".
W trzecim, Andrzej Bejm sprzedaje drewniane listwy. A kiedyś była tu wytwórnia wafli, "z tradycjami". Piętnaście lat temu Andrzej Bejm postanowił otworzyć własny interes. Zapłacił odstępne waflarzowi i sam zaczął je wyrabiać, ale jakoś mu nie szło. Pomieszczenie wyremontował. Rozebrał piece do wypiekania wafli i wyrzucił specjalną maszynę - "żelazko". Wyrzucił też szczury, które zjadały wszystko, co można było zjeść, i "krążyły bez krępacji".
- Z tego co wiem, to żaden z tych waflarzy już nie żyje - mówi Andrzej Bejm. - A ta ich wytwórnia to od przed wojny tu była.
Andrzej Bejm pamięta powroźnika Noska spod szóstego. Nosek umarł cztery lata temu. Ponoć robił przepiękne liny i sznurki. A wszystko to na niecałych dziesięciu metrach kwadratowych. W warsztacie Noska jest teraz komis "Starocie". Siedzi w nim smutna dziewczyna, która nigdy o powroźniku nie słyszała.
Pozdrawiamy: Emeryci i Renciści
Danuta Dawidowicz-Marona od roku prowadzi pod piątym Stowarzyszenie Emerytów, Rencistów i Inwalidów "Kazimierz". Dawno temu w siedzibie Stowarzyszenia był zakład pieczątkarski i o tym prezes Dawidowcz-Marona wie.
Małe pomieszczenie jest równocześnie magazynem, biurem, księgowością i przebieralnią. Każdego członka Stowarzyszenia obowiązuje przepis: "Czas mierzenia garderoby minimalnie dwadzieścia minut". Emeryci, renciści i inwalidzi przychodzą do prezes Dawidowicz-Marony po ubrania, buty, okulary i gazety.
- Raz dostałam tonę mrożonej herbaty i wszystko rozdałam - wspomina prezes.
Od czasu, gdy na ulicy Józefa było włamanie do jednego z pomieszczeń, prezes Dawidowicz-Marona wywiesiła na drzwiach informację: "Panowie złodzieje i włamywacze! Komputery to nie u nas. Gdy potrzebujecie starej odzieży, butów, to wpadnijcie między 11 a 14. Dostaniecie bez włamywania. Pozdrawiamy: Emeryci i Renciści".
Prawdy nie pisał
"Zamiast domu Nr 17, należącego w r. 1773 do Abrahama Bakałarza, a w r. 1790 do pani Gołuchowskiej, żony ostatniego wielkorządcy krakowskiego, wznosi się dziś od ulicy potężny mur, za którym kryją się magazyny" - pisze Bałaban o siedemnastym.
Profesor nie wspomina co było w magazynach. Dziś za murem od ulicy jest hurtownia konserw mięsnych i rybnych. Przez mur przebił się właściciel sklepu "Kran. Centrum Techniki Grzewczej", który coś słyszał o Józefie II, "ale nie za wiele".
Rok po publikacji "Przewodnika" jego autor wydał "Historję Żydów w Krakowie i na Kazimierzu". Dokładnie opisał w niej numer dwudziesty trzeci: "I tak w jednym domu mieszka rodzin 17 (czyli co najmniej 85-100 dusz)". Tutaj, jak zapewnia Bałaban, mieszkał kiedyś słynny rytownik Aszer Wappenstein. Pod dwudziestym trzecim są żelazne drzwi z napisem "studio". Nie ma spisu lokatorów. Głos w domofonie mówi, że żadnego Wappensteina nie zna: - Czy on coś z wapnem miał wspólnego? A w ogóle to ten wasz Bałagan to prawdy nie pisał, bo gdyby tu mieszkał jakiś słynny rytownik, to byśmy znali, no, chyba że nie był taki sławny.
O Wappensteinie nie słyszeli też w piwiarni "Mirjan" pod dwudziestym pierwszym.
Kury mieszkały na parterze
Pracownik zakładu, gdzie od dwudziestu lat naprawia się pompy hydroforowe, jest pewien, że pod trzydziestym czwartym mieszkał mężczyzna, który najpierw tuczył, a potem zabijał kury.
- Te kury to mieszkały tu na parterze, a on na pierwszym piętrze - tłumaczy. - Ubijał je w niedzielę rano i sprzedawał na placu. Piechowicz się nazywał, czy jakoś tak.
W przeciwieństwie do specjalisty od pomp hydroforowych, specjalista od notebooków spod dwudziestego szóstego nie jest tak dobrze poinformowany: - Doprawdy nie wiem, co tu mogło być. No, przedtem to taka sama firma jak nasza. To wiem, bo podkupiliśmy ich.
Pani Małgosia prowadzi w dwudziestym drugim solarium. Przychodzą do niej nie tylko mieszkańcy ulicy Józefa. Przychodzą z całej dzielnicy. Pani Małgosia bardzo chciałaby się dowiedzieć, co wcześniej stało w miejscu, gdzie teraz jest łóżko opalające i kto tu "w ogóle żył".
- Przez przypadek się tu znalazłam, akurat było wolne i niedrogo - mówi.
Niestety, Bałaban nie wspomina o dwudziestym drugim.
Jeden aktor z reklamy
Karol Kuberski prowadzi, jedną z trzech na ulicy Józefa, galerię - "Szalom". Galeria mieści się pod szesnastym. Numer jest słynny na całej ulicy, bo szesnasty, to dom aktora. Mieszkają tu artyści krakowskich teatrów i - jak mówi Zdzisław spod jedenastego - jeden aktor z reklamy. W pomieszczeniu galerii dawno temu produkowano musztardę. Karol Kuberski znalazł nawet kiedyś mieszadła.
Na podwórku jest ogródek. Karol Kuberski mówi, że prawie przyniósł go z lasu. Aktorzy lubią tu czasem posiedzieć. Niektórzy wpadają do galerii na piwo albo kawę. W szesnastym mieszkają także nie aktorzy. Na balkonach suszą się ich skapertki.
- Raz przyszedł jeden lump, ale on chyba tu nie mieszka, i powiedział, że jak nie skończę z galerią i występami chórów to mnie roz... no, nie będę kończył.
Imieniny ulicy
Jedenastego września, czyli dwieście dwadzieścia pięć lat od noclegu cesarza Józefa II, Karol Kuberski - wraz z Biurem Lokalnym "Kazimierz" - chciałby zorganizować święto ulicy Józefa. Uważa, że ulica na to zasługuje, bo jest niezwykła. Niestety, na razie nie udało mu się znaleźć sponsorów. Pierwsza edycja święta będzie więc niepełna. W Galerii "Szalom" swoje obrazy pokaże ośmiosobowa rodzina Sieków, na ulicy wystąpią aktorzy spod szesnastego.
- Dlaczego artyści mają mieć swoje galerie tylko w Rynku? - zastanawia się. - Przecież ulica Józefa to jest ulica artystów. Tu może być takie artystyczne skupisko. To taka ulica dla każdego, zresztą nazwa jest taka. No i przecież ten cesarz...
RENATA RADŁOWSKA
|
|
|
|
|