|
|
Kazimierz.com > Komentarze
16 / 2 / 2005
| O kościele św. Jakuba
| Czyli miejscu planowanej przez Miasto inwestycji na bulwarze Inflanckim
fragment panoramy Krakowa z Civitates orbis terrarum z ok. 1605 roku przedstawiający fragment Kazimierza z kościołem św. Stanisława na Skałce, bramą Skawińską z murami obronnymi i mostem na Wiśle oraz z kościołem św. Jakubaudostępniony przez Obywatelski Komitet Ratowania Krakowawww.free.ngo.pl/okrk Historia tego miejsca spisana za amatorem historii z Kazimierza i lokalnym patriotą Leszkiem Wojciechem Nalepą
Kościół wzniesiono na skalistym wzniesieniu w zakolu Wisły jako fundację prywatną Strzemieńczyków (nieopodal ich dworu), jak większość kościołów w okresie rozbicia dzielnicowego. Powstał na fundamentach kaplicy pw Św. Doroty. Prawo Patronatu przysługiwało możnej rycerskiej rodzinie pieczętującej się herbem Strzemię, stąd Strzemieńczyk.
Pierwsze wzmianki o kościele w dokumencie z 1313 r., który to poświadczał, że kościół ten stanowił bardzo rozległą parafię:
- część rynku zwanego Wolnica
- ulica Piekarska i Podbrzezie
- wsie: Wróblowice, Kurdwanów, Wola Duchacka, Jugowice, Rząska Północna, Bojek, Swoszowice, Płaszów, Prokocim i Łagiewniki.
Przy kościele działało Bractwo Ubogich wspomniane w dokumentach z 1484 roku. Zajmował się tym bractwem kapelan Zorian mieszkający jako emeryt w budynkach plebańskich. Przed śmiercią zapisał Bractwu swój niemały majątek pod warunkiem, że zostanie pochowany na dziedzińcu przykościelnym pod dębem i tak się stało. Później powstał tam cmentarz przykościelny, a z czasem parafialny.
Po śmierci Zoriana Bractwem Ubogich opiekował się Stanisz z Morawicy spokrewniony z rodziną biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego. Oleśnicki opracował dokument dotyczący świętości miejsca kościoła Św. Jakuba, a papież wydał nawet bullę zabraniającą miastu Kazimierz do wtrącania się w życie kościoła.
Kościół zburzono w 1787 roku, mimo, że był w dobrym stanie a i jego fundusze były zasobne, ulokowane na wsiach Rząska, Raciborowice i na wielu kamienicach miasta Krakowa, Kazimierza i Sandomierza. Ale tak zarządził ksiądz Prymas Michał Poniatowski - rodzony brat króla Stanisława Augusta. Jak twierdził prof. Karol Estrejcher, to właśnie z powodu zniszczenia wielu kościołów i klasztorów w Krakowie i to zupełnie niepotrzebnie - zgodnie z przepowiednią - ksiądz Prymas zakończył życie samobójstwem. Inne źródła podają, że kiedy przystąpiono w Warszawie do wieszania targowiczan, król posłał bratu truciznę, by ten uniknął szubienicy. Anonimowy wierszyk tak skwitował ten wypadek: "a ksiądz Prymas zwąchał linę, wolał proszek, niż drabinę". Pogrzeb natomiast miał Prymas Michał Poniatowski nader okazały, jak przystało na Prymasa.
Po zburzeniu kościoła pozostawiono kilka budynków klasztornych i gospodarczych, z których do lat 70-tych XX wieku pozostał folwark żywnościowy. Ponieważ kościółek stał na wapiennej skale, na jego miejscu utworzono wapiennik, który spowodował wyeksploatowanie skały. Właścicielem wapiennika był niejaki Krajewski. Mieszkająca w dzisiejszej ulicy Piekarskiej, słynna wówczas wieszczka Juraszka przepowiedziała Krajewskiemu i następnym właścicielom:
"cokolwiek zbudujecie na tej poświęconej ziemi - wszystko runąć musi" i rzeczywiście Krajewskiemu nie wiodło się, pozostała po nim tylko przez pewien czas istniejąca nazwa "Na Krajewskim".
czytaj więcej...
|
|
|
|
|